środa, 10 kwietnia 2013

CZY DOROSŁY MOŻE NAUCZYĆ SIĘ JĘZYKA OBCEGO W TAKI SAM SPOSÓB, W JAKI MAŁE DZIECKO UCZY SIĘ JĘZYKA OJCZYSTEGO?

Przeglądając Internet trafiam od czasu do czasu na ogłoszenia obiecujące szybką i bezbolesną metodę nauki języka obcego. Przełomowość metody ma polegać na odtworzeniu sposobu, w jaki małe dzieci uczą się języka ojczystego. Tok rozumowania jest następujący: skoro maluchy uczą się języka ojczystego bez wysiłku, to i dorosły może w taki sam sposób nauczyć się języka obcego. Czy ufać szkole językowej, która w podobny sposób reklamuje swoją metodę nauczania?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się przez chwilę przyswajaniu języka ojczystego. Na dalsze potrzeby blogonotki zajmę się jedynie przypadkiem dziecka urodzonego w rodzinie jednojęzycznej, mieszkającego i uczęszczającego do szkoły w kraju języka ojczystego, a następnie uczącego się języka obcego w szkole / na kursie językowym / samodzielnie w domu. Nie będę omawiała przypadków osób na stałe przebywających w środowisku wielojęzycznym (np. w rodzinach mieszanych), ponieważ wymagają one osobnego omówienia - blogonotka spuchłaby do niebotycznych rozmiarów.

W językoznawstwie istnieje wiele teorii dotyczących przyswajania języka pierwszego i tak na prawdę wiele może jeszcze się wydarzyć w kwestii odkrywania potencjału językowego człowieka. Wydaje się jednak, że umysł ludzki posiada wrodzoną zdolność do nabycia języka. Aby to zobrazować, posłużę się pewnym uproszczeniem. Ponieważ dziecko w momencie urodzenia nie posiada jeszcze zdolności do formułowania zdań i wyrażania się w języku rodziców, możemy sobie jego umysł wyobrazić jako pusty dysk w komputerze przed zainstalowaniem systemu operacyjnego. Sprzęt komputerowy jest zaprojektowany po to, aby można było na nim korzystać z różnego rodzaju oprogramowania; tak samo człowiek ma tak uformowany umysł, by móc się komunikować z innymi. Aby to jednak było możliwe, należy zainstalować jakiś system operacyjny. U dzieci odbywa się to przez nieustanne obcowanie z językiem – dziecko słyszy rozmowy rodziców, dziadków, słyszy krzyki na ulicy, słyszy sąsiadów na klatce schodowej, panią w sklepie itd. Mówiąc fachowo, dziecko poddane jest submersji – jest otoczone rodzimymi użytkownikami języka, którego się uczy. W wyniku submersji dziecko przyswaja struktury językowe. Nie odbywa się to bez „wpadek” – dzieci często zauważając jakąś  regułę rządzącą np. odmianą jednego wyrazu stosują ją do wyrazów odmienianych w inny sposób, w ten sposób nadmiernie generalizując regułę. Dziecko może np. powiedzieć „Idę się bawić z innymi dzieciami”, odmieniając wyraz „dzieci” analogicznie do wyrazu „chłopcy”. W toku obcowania z językiem dziecko przyswaja kolejne struktury i tak zwane „wyjątki”, osiągając wysoki stopień kompetencji językowej.

Co się dzieje, gdy mały człowiek przyswoi już pewien system językowy i zechce się nauczyć języka obcego np. w szkole?

Pierwsza różnica, z łatwością rzucająca się w oczy, jest następująca: na twardym dysku naszego komputera mamy już zainstalowany system. Dziecko zna już jeden system językowy i przez jego pryzmat postrzega rzeczywistość. Na przykład rodzimy użytkownik języka polskiego może mieć problem z przyswojeniem rodzajników w języku niemieckim, ponieważ różnią się one od rodzajów gramatycznych języka polskiego – choćby wyraz „kot”, będący w języku polskim rodzaju męskiego, w języku niemieckim ma rodzaj żeński. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy błędami popełnianymi podczas nauki języka ojczystego i języka obcego. Podczas gdy – jak już wspomniałam – w języku ojczystym błędy mogą pojawiać się w wyniku nadmiernej generalizacji reguł, w języku obcym mają one często podłoże interferencyjne – wynikają z przenoszenia zasad języka ojczystego na nowy, poznawany dopiero język. Może się zdarzyć, że dana reguła jest identyczna w obu językach – wtedy transfer może nam pomóc; jeśli jednak reguły różnią się, dochodzi do transferu negatywnego i powstania tzw. kalki językowej. Mówiąc krótko – na nowy język patrzymy przez pryzmat naszego języka ojczystego i bardzo trudno jest się temu oprzeć.

W jednej z teorii językoznawczych mówiono o tzw. Gramatyce uniwersalnej i LAD – wewnętrznym mechanizmie przyswajania języka. Noam Chomsky, autor wymienionych pojęć, zaproponował następujące założenie: umysł każdego człowieka posiada biologicznie wbudowane zalążki gramatyki, uniwersalne dla wszystkich języków. W momencie narodzin dziecko korzysta i tego zalążka i przy pomocy LAD „obudowuje go” konkretnym językiem. Jednym z założeń teorii było stwierdzenie, że każde dziecko osiąga wiek krytyczny, powyżej którego nie da się już w ten sam sposób budować na Gramatyce Uniwersalnej, a to dlatego, że zostaje ona „obudowana językiem ojczystym”. Dorośli mają do niej bardzo ograniczony dostęp, a na dodatek jedynie przez swój język ojczysty.

Wracając do kwestii uczenia się języka obcego, bardzo ważnym czynnikiem różnicującym proces nauki języka w szkole od procesu nauki języka ojczystego jest wspomniana wyżej submersja (a raczej jej brak). Korzystając z przykładu, polskie dziecko, mieszkające w Polsce i wychowujące się w polskiej rodzinie nie ma szans na taki kontakt z językiem obcym, jaki miało z językiem polskim. Co więcej, z powodu „wgrania” systemu operacyjnego w postaci języka polskiego, nawet bardzo intensywny kontakt z językiem drugim może nie doprowadzić do zdobycia biegłości językowej równej rodzimemu użytkownikowi języka. Catherine E. Snow przytacza przykład anglojęzycznych dzieci w Kanadzie, które po 9 latach edukacji w języku francuskim wciąż popełniały błędy gramatyczne.

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o kulturowym aspekcie nauki języka obcego. Posługiwanie się konkretnym językiem wiąże się z poczuciem tożsamości kulturowej, etnicznej, czy też narodowej. Aby opanować język obcy, musimy do pewnego stopnia poczuć empatię dla użytkowników tego języka; musimy potrafić się z nimi utożsamić- władanie tym samym językiem w pewnym stopniu czyni nas członkami konkretnej społeczności. Z tego powodu osoby o silnym poczuciu przynależności narodowej mogą podświadomie „nie chcieć” zamienić „polskojęzycznego” postrzegania świata na postrzeganie w kategoriach języka obcego.

Podsumowując, jakie wnioski możemy wyciągnąć z naszych rozważań? Przede wszystkim, nie dajmy sobie mydlić oczu sloganom reklamowym. Nie możemy nauczyć się języka obcego w sposób identyczny z tym, w jaki uczą się języka małe dzieci. Niemowlętami zdecydowanie nie jesteśmy i już nie będziemy. Ale czy tak naprawdę mamy czego żałować? Czy pozycja dorosłego w nauce języka obcego jest zła? A może wręcz przeciwnie? O tym będziecie mogli przeczytać w następnej blogonotce.

Notka została przygotowana na podstawie głowy oraz następującej publikacji:
Snow, Catherine, E. 2005. Dwujęzyczność i przyswajanie języka drugiego. In Gleason, Jean, Berko/Ratner, Nan, Bernstein, eds, Psycholingwistyka, 477-506. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

2 komentarze:

  1. coś w tym jest... jednak człowiek czasami da się wciągnąć w tą piękną wizję "bezbolesnej" nauki i wręcz "niezauważanej" ale bardzo skutecznej - jak twierdzą niekótre szkoły języków obcych.
    Sporo czytałem w internecie na temat różnych metod nauki, oglądałem filmiki na yt gdzie inni wypowiadali się jak nauczyli się języka za granicą (ale wiadomo to inny temat). Jedną rzecz którą zauważyłem to to że zawsze te niezwykłe metody są płatne - i o tym dowiadujemy sie na samym końcu przydługiego tekstu (lub video).
    Ja lubię wiedzieć skąd się wzięła dana konstrukcja gramatyczna , dlaczego raz odmieniamy jakiś czasownik przez osoby a innym razem nie, itd.. itp.. Ale ja to po prostu lubię. Uczę się nie tylko słówek ale i zwrotów i wyrażeń. Bo same słówka nic nie dają, tak samo jak sama gramatyka.
    Ps. na YT mówiła pani o tym jak słuchać by rozumieć po angielsku. Ja mimo że nie rozumiem prawie nic po angielsku w filmach które nie znam to oglądam filmy ang które obejrzałem już po polsku. Raz z napisami a raz nie, różnie. Jednak to tylko taka zabawa i troche nauka może też bo niektóre zwroty zapamiętuję. Tak samo jak piosneki, uczę się ich bo to lubię.
    Jednak prawdziwa nauka jest z podręcznikiem. Też tak uważam. Dziękuję., :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze uważałem, że człowiek w młodym wieku najpierw poznaje melodię języka, a nie strukturę. Jak się jest dzieckiem to się bardzo dużo słucha i mózg zapamiętuje intonację, melodię wypowiadanych zdań lub słówek.
    Ta melodia jest potem kopiowana przez aparat mowy. Czyli nauka języka odbywała się zawsze na kanale słuch-mowa, a nie czytanie-pisanie tak jak to jest w szkołach. Niedawno większość ludzi to byli po prostu analfabeci, a mówić potrafili.
    Rzeczywiście ten dziecięcy wiek i pierwszy język jest kluczowy, bo język to również sposób postrzeganie związany z jego gramatyką. Potem jest tylko nadpisywanie na tym oryginalnym systemie innego systemu językowego i to już jest trudniejsze do osiągnięcia.
    Jako dorosły też można nauczyć się języka, jednak tego mieszania z pierwotnym pierwszym językiem nie da się uniknąć. Zapraszam na mój blog i artykuł do poznania 10 kluczowych sposobów na naukę angielskiego już trochę w późniejszym wieku niż dziecięcy.
    http://angielskifluent.pl/blog/10-kluczowych-sposobow-na-efektywna-nauke-angielskiego/

    OdpowiedzUsuń