poniedziałek, 10 lutego 2014

CZY I KOMU OPŁACA SIĘ ZDAWAĆ EGZAMIN CAMBRIDGE ENGLISH FIRST (FCE)?



Wiele osób uczących się języka angielskiego planuje w bliższej lub dalszej przyszłości sfinalizować proces nauki poprzez zdanie egzaminu z języka angielskiego. W świadomości wielu osób pokutuje przekonanie, że „bez papierka” nie ma nic z nauki angielskiego. Czasami zdarza się, że „papierek” jest jedyną i główną motywacją do podjęcia nauki – po zdaniu egzaminu książki do angielskiego lądują w kącie i kurzą się, zapomniane i nieużywane. 

Dzisiejszą blogonotką pragnę rozpocząć cykl wpisów dotyczących różnych certyfikatów i egzaminów językowych, procesu przygotowania do nich, zalet i wad konkretnych egzaminów oraz wszystkiego tego, co akurat przyjdzie mi na myśl (lub o co mnie poprosicie w komentarzach). Egzamin FCE jaka pierwszy trafia pod lupę, ponieważ:
  1.  Jest to jeden z najpopularniejszych (jeśli nie najpopularniejszy) egzamin z języka angielskiego.
  2.  Aktualnie przygotowuję uczennicę do letniej sesji egzaminacyjnej i temat FCE jest dla mnie „na topie”.

CZY I KOMU OPŁACA SIĘ ZDAWAĆ EGZAMIN CAMBRIDGE ENGLISH FIRST (FCE)?

Po pierwsze, warto sobie zadać pytanie, czym wymieniony egzamin jest (a czym nie jest, wbrew powszechnej opinii).

FCE jest jednym z certyfikatów wydawanych przez centrum języka angielskiego Uniwersytetu Cambridge. Podejść do niego może każda osoba, która nie posługuje się językiem angielskim jako językiem ojczystym. Centrum chwali się, że dzięki egzaminowi:

- potwierdzasz, że jesteś w stanie podjąć naukę w języku angielskim;
- potwierdzasz, że jesteś w stanie pracować w anglojęzycznym środowisku;
- potwierdzasz, że jesteś w stanie mieszkać samodzielnie w anglojęzycznym kraju.

Ze względu na poziom języka potrzebny do zdania egzaminu, posługiwanie się certyfikatem świadczy o tym, że potrafisz:

- zrozumieć ogólny przekaz złożonych tekstów pisanych;
- podtrzymać konwersację w szerokim zakresie tematów, wyrażać opinię i prezentować swoje argumenty;
- przygotować jasne, szczegółowe pismo w języku angielskim, w którym zaprezentujesz opinię i przedstawisz różne punkty widzenia, argumenty za i przeciw danej sprawie.

Co więcej, egzamin uznawany jest przez szereg uczelni i firm międzynarodowych. Niestety, brakuje mi trochę definicji pojęcia „uznawany” – co właściwie można dzięki niemu uzyskać? Czy ma się większe szanse na podjęcie pracy w danej firmie? Czy jest on niezbędny do tego? Czy zwalnia z przedmiotów akademickich, czy jest wręcz niezbędny do podjęcia studiów? Tego trzeba dowiedzieć się we własnym zakresie.

Lista instytucji, które uznają certyfikat FCE, dostępna jest pod linkiem:
Jeśli szukacie polskich firm i instytucji, możecie kliknąć od razu tutaj:

NA JAKIM POZIOMIE JĘZYKA ANIELSKIEGO TRZEBA BYĆ, ŻEBY ZDAĆ EGZAMIN?

Z założenia egzamin kierowany jest do osób o poziomie zaawansowania B2 (średnio zaawansowany wyższy). Zdając egzamin, można otrzymać jednak różne oceny, a każda z nich świadczy o innym poziomie zaawansowania.

Ocena D (45 – 59 % poprawnych odpowiedzi) Poziom B1
jest to poziom poniżej poziomu certyfikatu – mówiąc prosto, osoby otrzymujące ocenę D nie zdały egzaminu. Otrzymują one jednak zaświadczenie, że posługują się angielskim na poziomie B1, więc nie zostają "z pustymi rękami".
Ocena C (60% 74% poprawnych odpowiedzi) Poziom B2
Ocena B (75% -79% poprawnych odpowiedzi) Poziom B2
Ocena A (80% - 100% poprawnych odpowiedzi) Poziom C1(zaawansowany).

Zupełnie inną kwestią jest to, czy potencjalny pracodawca / uczelnia zna się na systemie oceniania FCE. Wydaje mi się, że często sprawa może się sprowadzać po prostu do „zdałeś / nie zdałeś”.

CENA EGZAMINU

Certyfikat FCE nie jest niestety tani. Kosztuje on obecnie 570 zł. Z tego powodu wydaje mi się, że nie warto do niego podchodzić, jeśli nie czujemy się solidnie przygotowani.

WARTO CZY NIE WARTO?

Spróbuję teraz w punktach zaprezentować swoje przemyślenia dotyczące tego, czy warto zdawać FCE. Zastrzegam sobie subiektywność w tej kwestii, jednak uważam, że wszystkie prezentowane przeze mnie argumenty są dobrze przemyślane, więc i Wam polecam przemyślenie poniższych kwestii.

TAK, jeśli:

- planuję studia za granicą i SPRAWDZIŁEM, czy FCE pomoże mi rozpocząć naukę na wybranej uczelni;
- planuję wyjazd za granicę i poszukiwanie pracy ( tutaj opinie są podzielone: wielu pracodawców nie zważa na certyfikaty, lecz sprawdza własnymi testami znajomość języka / ocenia podczas rozmowy rekrutacyjnej, jak dany język znasz);
- chcę dla własnej satysfakcji zamknąć pewien etap nauki uzyskaniem certyfikatu;
- chcę podnieść swoje kwalifikacje na rynku pracy (mój pracodawca / potencjalny pracodawca przychylnie patrzy na taki wpis w CV - patrz uwaga powyżej).

NIE, jeśli:

1. Mój poziom biegłości językowej jest niższy / wyższy niż wymagany do zdania egzaminu;
2. Planuję studia za granicą, ale nie sprawdziłem, czy FCE jest przydatne przy ich rozpoczęciu;
3. Chcę SFINALIZOWAĆ naukę anielskiego zdaniem certyfikatu. Zwróć uwagę na fakt, że nawet mając złoty certyfikat wydany przez królową Anglii wciąż będziesz musiał pozostać w kontakcie z językiem angielskim. Jeśli zdasz egzamin i przestaniesz korzystać z angielskiego, po jakimś czasie Twój certyfikat stanie się tylko „papierkiem”, nie odzwierciedlającym Twoich realnych umiejętności. Znajomość języka zanika, jeśli się jej nie podtrzymuje!
4. Planuję zdobycie wyższych certyfikatów w przyszłości. Jeśli tak się stanie, certyfikat FCE wyląduje na dnie szuflady. Mając zdane CAE lub CPE nie będziesz się przecież legitymować zaliczeniem FCE, a pieniędzy nikt Ci nie zwróci.
5. Planuję studia filologiczne. Tam FCE się nie przyda. Nawet CAE. CPE też nie.
6. Chcę zdać egzamin tylko po to, by być zwolnionym z obowiązku uczęszczania na zajęcia z angielskiego na studiach (patrz punkt 3).
7. Chcę zdać, a właściwie nie wiem, po co – bo wszyscy zdają. Pamiętaj o tym, że FCE, jak i inne certyfikaty językowe, mają przede wszystkim do czegoś służyć. Są one wtórne do Twojej znajomości angielskiego – czyli przede wszystkim trzeba znać angielski, a certyfikat ma tylko to potwierdzać. Jeśli nie potrzebujesz FCE, ucz się angielskiego sam dla siebie! Być może w przyszłości przyda Ci się na coś ten certyfikat – wtedy w każdej chwili możesz go zdać. Ważne, być miał kontakt z językiem i ciągle się rozwijał. A może dzięki temu osiągniesz poziom wyższy niż FCE?

Jestem ciekawa, jakie są Wasze doświadczenia i przemyślenia dotyczące egzaminu. Zapraszam do komentowania! :-)

czwartek, 18 kwietnia 2013

KTO WIĘCEJ WYCIĄGNIE Z KURSU JĘZYKA OBCEGO: DZIECKO CZY DOROSŁY?

Dzisiejszą blogonotkę chciałam zacząć od zadania pytania Tobie, Czytelniku. Wyobraź sobie następującą sytuację: Ania i Basia obie mieszkają w Polsce. Pochodzą z polskiej rodziny – w ich najbliższym otoczeniu nikt nie posługuje się językiem obcym. Same są polskojęzyczne. Ania i Basia zaczynają chodzić na kurs języka obcego. Obie są pozytywnie nastawione do nauki. Ania ma 7 lat, Basia ma 36 lat. Która z nich szybciej i skuteczniej nauczy się języka obcego?

Jeśli stawiasz na Anię, należysz rzeszy osób powielających błędny stereotyp. Nauka języka obcego u dorosłych jest o wiele bardziej efektywna i szybka niż u dzieci! Zaskoczony? Jeśli tak, dalsza część blogonotki jest dla Ciebie. Zapraszam do lektury.

Nie odkryję Ameryki pisząc, że istnieją duże różnice indywidualne pomiędzy osobami uczącymi się języków obcych. Jednym idzie to łatwiej, innym trudniej. Jedni zapamiętują trwale, innym szybciej „wylatuje z głowy”. Jakie są przyczyny tych różnic? Wielu ludzi wierzy, że głównym czynnikiem decydującym o tempie i efektywności nauki jest wiek. Mają wiele racji; wraz z wiekiem zmieniają się zdolności przydatne w nauce. Okazuje się jednak, że zmiana ta jest diametralnie różna od tego, co wieść gminna niesie. Wraz z wiekiem zwiększa się bowiem zasób narzędzi i umiejętności do nauki języka obcego. Jak to możliwe? Przyjrzyjmy się sprawie opierając się na modelu oceny zdolności językowych Carrolla (1981).

Według Carrolla, na tempo i efekty nauki wpływają 4 cechy umysłu uczącego się:

- pamięć skojarzeniowa,

- umiejętność kojarzenia dźwięku i symbolu,

-umiejętność wnioskowania,

- wrażliwość na strukturę gramatyczną.


Jak podaje Catherine E. Snow (2005), badania przeprowadzone na osobie wyjątkowo zdolnej językowo (w szybkim tempie opanowała 4 języki) wykazały, że osoba ta miała ponadprzeciętną łatwość zapamiętywania nowych systemów symbolicznych (Nova, Fein i Obler, 1988). Stąd prosta droga do wniosku, że w nauce języka obcego niesamowicie pomaga rozwinięta pamięć logiczna i myślenie abstrakcyjne. U dzieci do 12. roku życia obie te cechy nie są jeszcze dojrzałe.  Dzieciom trudniej zauważyć reguły rządzące dobrze skonstruowaną wypowiedzią; co więcej – choć dzieci zapamiętują szybciej, szybciej też zapominają. W zderzeniu z systemem, jakim jest język, osoba dorosła jest zdecydowanie na lepszej pozycji niż dziecko do lat 12.

Umiejętność kojarzenia i zapamiętywanie to jednak nie jedyne obszary, na których dorośli wypadają lepiej niż dzieci. Procesem nauki w przypadku dzieci rządzi fizjologia. Dziecko nie potrafi pracować w skupieniu tak długo, jak dorosły. Musi mieć przerwy, musi się powiercić, wyjść do toalety, spojrzeć przez okno, zaczepić kolegę. Okres skupienia na wczesnym etapie rozwoju edukacyjnego jest w naturalny sposób krótszy. Co więcej, osoby dorosłe maja już wprawę w uczeniu się – znają siebie, znają techniki uczenia się, mają już swój system nauki. Wszystko to przyspiesza proces nauki języka i zwiększa jego efektywność. Słowem – dorosły nie dość, że może uczyć się dłużej za jednym zamachem, to jeszcze wie, jak ten czas najwydajniej wykorzystać.

Ostatnim elementem wpływającym w znacznym stopniu na tempo przyswajania języka obcego jest motywacja do nauki. Jaką motywację może mieć dziecko? Może ono lubić zajęcia języka obcego – nauczycielkę, kolegów, aktywności podejmowane w klasie. Może chcieć sprawić przyjemność rodzicom. Do elementów motywujących dziecko nie będzie jednak należało zainteresowanie kulturą użytkowników języka czy chęć zdobycia lepszej pracy. Na „nieszczęście” dla dzieci, jak pokazują badania (Gardner i Lambert, 1972), najbardziej efektywnie uczymy się języka wtedy, gdy chcemy bardziej zintegrować się z osobami tym językiem się posługującymi – słowem, gdy imponują nam rodzimi użytkownicy danego języka obcego. Tego typu motywacji nie znajdziemy raczej u dziecka; jest ona charakterystyczna dla nastolatków i osób dorosłych. Motywacja u dzieci ma naturę raczej emocjonalną; nie jest ona zwykle niezależna od otoczenia.

Jeśli istnieje jedne aspekt nauki, w którym dzieci wypadają lepiej niż dorośli, to  jest to wymowa. W wyniku procesów fizjologicznych aparat słuchowy człowieka traci swoją elastyczność z wiekiem. Może to spowodować, że w miarę upływu czasu stracimy możliwość usłyszenia subtelnych różnic w dźwiękach. Co za tym idzie, możemy nie być zdolni do uzyskania akcentu zbliżonego do rodzimych użytkowników języka obcego. Słowem – możemy do końca życia, jak Joseph Conrad, mówić z silnym polskim akcentem. Czy to jednak zmienia coś w samych szansach na opanowanie nowego języka? Wydaje mi się, że niespecjalnie – obecnie w dydaktyce języków obcych odchodzi się raczej od oczekiwań, że każdy uczeń powinien dążyć do idealnej wymowy. Zdaje się wręcz modnym pozostawanie przy swoim rodzimym akcencie, co świadczyć może o pewnym rodzaju patriotyzmu w komunikacji z obcokrajowcami. Z resztą, Drogi Czytelniku, zadaj sobie sam pytanie: czy polski akcent zepsułby Ci radość z perfekcyjnej znajomości gramatyki i słownictwa języka obcego?

Teraz już wiesz, że wiek nie jest dobrą wymówką na nieuczenie się, więc co jeszcze robisz w tym Internecie? ;-)

Blogonotka została opracowana na podstawie głowy, notatek z wykładów prof. Marii Wysockiej wygłoszonych w listopadzie 2012 roku w studium doktoranckim Uniwersytetu Śląskiego oraz następującej publikacji:
Snow, Catherine, E. 2005. Dwujęzyczność i przyswajanie języka drugiego. In Gleason, Jean, Berko/Ratner, Nan, Bernstein, eds, Psycholingwistyka, 477-506. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Przytaczane badania można znaleźć w publikacjach:
Carroll, John B. 1981. Twenty-five years of research on foreign language aptitude. In Diller, Karl C., ed., Individual differences and universals in language learning aptitude, 119–154. Rowley, MA: Newbury House.
Gardner, R. C. and W. Lambert. 1972. Attitudes and motivation in second-language learning. Rowley, MA: Newbury House.

środa, 10 kwietnia 2013

CZY DOROSŁY MOŻE NAUCZYĆ SIĘ JĘZYKA OBCEGO W TAKI SAM SPOSÓB, W JAKI MAŁE DZIECKO UCZY SIĘ JĘZYKA OJCZYSTEGO?

Przeglądając Internet trafiam od czasu do czasu na ogłoszenia obiecujące szybką i bezbolesną metodę nauki języka obcego. Przełomowość metody ma polegać na odtworzeniu sposobu, w jaki małe dzieci uczą się języka ojczystego. Tok rozumowania jest następujący: skoro maluchy uczą się języka ojczystego bez wysiłku, to i dorosły może w taki sam sposób nauczyć się języka obcego. Czy ufać szkole językowej, która w podobny sposób reklamuje swoją metodę nauczania?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się przez chwilę przyswajaniu języka ojczystego. Na dalsze potrzeby blogonotki zajmę się jedynie przypadkiem dziecka urodzonego w rodzinie jednojęzycznej, mieszkającego i uczęszczającego do szkoły w kraju języka ojczystego, a następnie uczącego się języka obcego w szkole / na kursie językowym / samodzielnie w domu. Nie będę omawiała przypadków osób na stałe przebywających w środowisku wielojęzycznym (np. w rodzinach mieszanych), ponieważ wymagają one osobnego omówienia - blogonotka spuchłaby do niebotycznych rozmiarów.

W językoznawstwie istnieje wiele teorii dotyczących przyswajania języka pierwszego i tak na prawdę wiele może jeszcze się wydarzyć w kwestii odkrywania potencjału językowego człowieka. Wydaje się jednak, że umysł ludzki posiada wrodzoną zdolność do nabycia języka. Aby to zobrazować, posłużę się pewnym uproszczeniem. Ponieważ dziecko w momencie urodzenia nie posiada jeszcze zdolności do formułowania zdań i wyrażania się w języku rodziców, możemy sobie jego umysł wyobrazić jako pusty dysk w komputerze przed zainstalowaniem systemu operacyjnego. Sprzęt komputerowy jest zaprojektowany po to, aby można było na nim korzystać z różnego rodzaju oprogramowania; tak samo człowiek ma tak uformowany umysł, by móc się komunikować z innymi. Aby to jednak było możliwe, należy zainstalować jakiś system operacyjny. U dzieci odbywa się to przez nieustanne obcowanie z językiem – dziecko słyszy rozmowy rodziców, dziadków, słyszy krzyki na ulicy, słyszy sąsiadów na klatce schodowej, panią w sklepie itd. Mówiąc fachowo, dziecko poddane jest submersji – jest otoczone rodzimymi użytkownikami języka, którego się uczy. W wyniku submersji dziecko przyswaja struktury językowe. Nie odbywa się to bez „wpadek” – dzieci często zauważając jakąś  regułę rządzącą np. odmianą jednego wyrazu stosują ją do wyrazów odmienianych w inny sposób, w ten sposób nadmiernie generalizując regułę. Dziecko może np. powiedzieć „Idę się bawić z innymi dzieciami”, odmieniając wyraz „dzieci” analogicznie do wyrazu „chłopcy”. W toku obcowania z językiem dziecko przyswaja kolejne struktury i tak zwane „wyjątki”, osiągając wysoki stopień kompetencji językowej.

Co się dzieje, gdy mały człowiek przyswoi już pewien system językowy i zechce się nauczyć języka obcego np. w szkole?

Pierwsza różnica, z łatwością rzucająca się w oczy, jest następująca: na twardym dysku naszego komputera mamy już zainstalowany system. Dziecko zna już jeden system językowy i przez jego pryzmat postrzega rzeczywistość. Na przykład rodzimy użytkownik języka polskiego może mieć problem z przyswojeniem rodzajników w języku niemieckim, ponieważ różnią się one od rodzajów gramatycznych języka polskiego – choćby wyraz „kot”, będący w języku polskim rodzaju męskiego, w języku niemieckim ma rodzaj żeński. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy błędami popełnianymi podczas nauki języka ojczystego i języka obcego. Podczas gdy – jak już wspomniałam – w języku ojczystym błędy mogą pojawiać się w wyniku nadmiernej generalizacji reguł, w języku obcym mają one często podłoże interferencyjne – wynikają z przenoszenia zasad języka ojczystego na nowy, poznawany dopiero język. Może się zdarzyć, że dana reguła jest identyczna w obu językach – wtedy transfer może nam pomóc; jeśli jednak reguły różnią się, dochodzi do transferu negatywnego i powstania tzw. kalki językowej. Mówiąc krótko – na nowy język patrzymy przez pryzmat naszego języka ojczystego i bardzo trudno jest się temu oprzeć.

W jednej z teorii językoznawczych mówiono o tzw. Gramatyce uniwersalnej i LAD – wewnętrznym mechanizmie przyswajania języka. Noam Chomsky, autor wymienionych pojęć, zaproponował następujące założenie: umysł każdego człowieka posiada biologicznie wbudowane zalążki gramatyki, uniwersalne dla wszystkich języków. W momencie narodzin dziecko korzysta i tego zalążka i przy pomocy LAD „obudowuje go” konkretnym językiem. Jednym z założeń teorii było stwierdzenie, że każde dziecko osiąga wiek krytyczny, powyżej którego nie da się już w ten sam sposób budować na Gramatyce Uniwersalnej, a to dlatego, że zostaje ona „obudowana językiem ojczystym”. Dorośli mają do niej bardzo ograniczony dostęp, a na dodatek jedynie przez swój język ojczysty.

Wracając do kwestii uczenia się języka obcego, bardzo ważnym czynnikiem różnicującym proces nauki języka w szkole od procesu nauki języka ojczystego jest wspomniana wyżej submersja (a raczej jej brak). Korzystając z przykładu, polskie dziecko, mieszkające w Polsce i wychowujące się w polskiej rodzinie nie ma szans na taki kontakt z językiem obcym, jaki miało z językiem polskim. Co więcej, z powodu „wgrania” systemu operacyjnego w postaci języka polskiego, nawet bardzo intensywny kontakt z językiem drugim może nie doprowadzić do zdobycia biegłości językowej równej rodzimemu użytkownikowi języka. Catherine E. Snow przytacza przykład anglojęzycznych dzieci w Kanadzie, które po 9 latach edukacji w języku francuskim wciąż popełniały błędy gramatyczne.

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o kulturowym aspekcie nauki języka obcego. Posługiwanie się konkretnym językiem wiąże się z poczuciem tożsamości kulturowej, etnicznej, czy też narodowej. Aby opanować język obcy, musimy do pewnego stopnia poczuć empatię dla użytkowników tego języka; musimy potrafić się z nimi utożsamić- władanie tym samym językiem w pewnym stopniu czyni nas członkami konkretnej społeczności. Z tego powodu osoby o silnym poczuciu przynależności narodowej mogą podświadomie „nie chcieć” zamienić „polskojęzycznego” postrzegania świata na postrzeganie w kategoriach języka obcego.

Podsumowując, jakie wnioski możemy wyciągnąć z naszych rozważań? Przede wszystkim, nie dajmy sobie mydlić oczu sloganom reklamowym. Nie możemy nauczyć się języka obcego w sposób identyczny z tym, w jaki uczą się języka małe dzieci. Niemowlętami zdecydowanie nie jesteśmy i już nie będziemy. Ale czy tak naprawdę mamy czego żałować? Czy pozycja dorosłego w nauce języka obcego jest zła? A może wręcz przeciwnie? O tym będziecie mogli przeczytać w następnej blogonotce.

Notka została przygotowana na podstawie głowy oraz następującej publikacji:
Snow, Catherine, E. 2005. Dwujęzyczność i przyswajanie języka drugiego. In Gleason, Jean, Berko/Ratner, Nan, Bernstein, eds, Psycholingwistyka, 477-506. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

środa, 3 kwietnia 2013

SŁOWNIKOWY KNOW-HOW, CZYLI JAK SZUKAĆ, BY ZNALEŹĆ



Użycie słowników to temat rzeka. Chociaż same w sobie nie są nowością rynkową i przypuszczam, że każdy człowiek z wykształceniem przynajmniej podstawowym choć raz trzymał w ręku słownik, to umiejętności korzystania z tego typu pomocy naukowych wydają się zaskakująco niskie. W swojej praktyce pedagogicznej zaobserwowałam kłopoty z użyciem słowników w niemal każdej grupie wiekowej – począwszy od gimnazjalistów, przez licealistów aż po studentów filologii (!). Okazuje się, że w naszym systemie edukacji gdzieś po drodze zabrakło lekcji na temat używania słowników (szczególnie podczas nauki języka obcego), w efekcie czego ludzie po 12 latach nauki o słowniku widzą tylko tyle, że jest to książka, w której znajdują się słowa ułożone alfabetycznie wraz ze znaczeniami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że taka wiedza wystarczy; schody zaczynają się wtedy, gdy musimy napisać w języku obcym pismo do klienta, przygotować wypracowanie na lekcję lub gdy tłumaczymy hobbystycznie napisy do filmów i seriali. Pomyślałam sobie, że warto na blogu zapoczątkować cykl blogonotek poświęconych słownikom, korpusom językowym i innym źródłom. Dziś opowiem Wam o tym, jakie informacje można wyciągnąć ze słownika i jak wykorzystać je do swojej pracy. Blogonotka została podzielona na punkty tematyczne po to, żeby łatwiej było się nawigować po tekście i znaleźć interesujące informacje. 

 1. CO TO JEST KWALIFIKATOR I CZY MOŻNA GO OLEWAĆ?
  
Dla przeciętnego użytkownika słownika przydatnych jest kilka faktów: 
  • Na samym początku słownika znajduje się legenda, w której możemy sprawdzić znaczenie użytych w słowniku symboli. Symbole te to tzw. kwalifikatory. Symbole są zwykle pogrupowane tematycznie i podzielone na osobne legendy. Tematyka symboli może być różnorodna i zależna od języka, w jakim napisany jest słownik: począwszy od kwalifikatorów dziedzinowych mówiących o tym, z jakiej dziedziny pochodzi dane słowo (np. Fin. to finanse, Stat. To statystyka), kwalifikatorów stylu (np. Iron. to ironiczne, Pot. to potoczne), przez symbole gramatyczne (to jest bardzo ważne szczególnie przy korzystaniu ze słownika języka obcego), symbole specjalne, tabele znaków fonetycznych, aż po inne skróty. Znajomość legendy jest ważna, ponieważ pozwala nam dobrać słowo odpowiednie pod względem stylistyki, poznać jego właściwości gramatyczne oraz odczytać wymowę. Szczególnie w przypadku symboli fonetycznych należy pamiętać o sprawdzeniu legendy znaków – wydawnictwa często chcąc oszczędzić na drogiej czcionce IPA podmieniają standardowe symbole na tańsze zamienniki, zaznaczając to w legendzie. Jest to częsta praktyka i nie wydaje mi się niewłaściwa, należy jedynie być czujnym. Dotyczy to w szczególności studentów filologii, których obowiązuje transkrypcja standardowa – często zdarza mi się jednak sprawdzać prace, w których symbole nie zostały uzgodnione ze standardem IPA (słowem, student przepisał ze swojego słownika jak leci nie sprawdzając, czy czcionka fonetyczna nie została podmieniona).
PWN Oxfrod, Wielki Słownik POLSKO - ANGIELSKI


Oxford Advanced Learner's Dictionary


Longman Dictionary of Contemporary English

  • Po legendach w słowniku znajduje się spis treści (tak, w słownikach jest spis treści!), wstęp, przedmowa od autorów, a później można znaleźć „instrukcje obsługi hasła słownikowego”. Są to zwykle przykłady haseł ze strzałkami wskazującymi na miejsce, w którym można znaleźć konkretną informację dotyczącą słowa. Często zdarza mi się usłyszeć od uczniów pytanie dotyczące tego, czemu w słowniku jest coś zapisane konkretnym kolorem albo inną czcionką. Oczywiście nie widzę problemu w odpowiedzi na to pytanie, ale jednocześnie warto być świadomym, że odpowiedź można znaleźć samemu obracając strony słownika.
 
Oxford Advanced Learner's Dictionary

Longman Dictionary of Contemporary English

  • Na końcu słownika można znaleźć różne aneksy i dodatkowe strony, np. zawierające omówienie gramatyki, charakterystykę korespondencji w danym języku itp. – to już zależy od finezji wydawcy. 
Słowo omówienia należy się również słownikom elektronicznym. Do wielu słowników papierowych dodawana jest płyta, a część słowników jest wydawana tylko na płycie CD (bądź w wersji pen-drive). Nie zmienia to zasadniczo faktu, że po zainstalowaniu słownika można znaleźć w nim wszystkie tabele symboli i objaśnienia. Spójrzmy na przykładowy słownik. Po kliknięciu na ikonę pytajnika otwiera się okno z tematami pomocy, w którym omówione są wszystkie kwestie organizacyjne publikacji. 


Podobnie w innych słownikach, legenda kryje się zwykle w oknie pomocy. Spójrzmy na słownik Kościuszkowski:
 


Po rozwinięciu listy zatytułowanej dictionary najeżdżamy na opcję additional information i mamy klucz do symboli. Podobnie rzecz wygląda w słownikach tematycznych, np. w słowniku wymowy Longmana.





Przy regularnym korzystaniu ze słowników użycie kwalifikatorów i symboli okazuje się na tyle spójne w różnych wydawnictwach, że intuicyjnie można ze słowników korzystać. Niektóre rzeczy warto jednak kontrolować, np. wspomnianą czcionkę fonetyczną.


2. CO OPRÓCZ KWALIFIKATORÓW JEST DLA NAS WAŻNE W SŁOWNIKU?


Już w samym haśle dobry słownik powinien zawierać przykłady kolokacji danego słowa oraz przykłady zdań z jego użyciem. W tej materii zdecydowanie prym wiodą słowniki elektroniczne - dodanie kolejnych przykładów nie wiąże się w nich ze skokowym wzrostem fizycznej objętości publikacji. Przykłady zdań są niezastąpione jeśli chodzi o praktyczne informowanie, jak poprawnie użyć danego wyrazu w konstrukcji składniowej. Ponadto bywa, że dane polskie słowo ma kilka obcych odpowiedników i nie wiemy, który z nich jest lepszy w danym kontekście. Na poziomie stylistyki często chcemy, żeby nasz tekst w języku obcym brzmiał jak naturalniej. W takim przypadku tez warto przeanalizować przykłady zdań i dodatkowo skorzystać z korpusu językowego on-line. O tym, co to jest korpus i jak można go użyć możecie przeczytać w punkcie 4.

 3. GDZIE SĄ LEGENDY W SŁOWNIKACH INTERNETOWYCH?

To pytanie jest bardzo dobre i sama chciałabym znać na nie odpowiedź. Niektóre słowniki nie posiadają ani kwalifikatorów, ani przykładów użycia słowa. Zobaczmy, co możemy uzyskać szukając w popularnym słowniku ling.pl hasła para - zakładamy, że interesuje nas tłumaczenie na język niemiecki. Do użycia słowa w zdaniu potrzebuję wiedzieć, jak to słowo wygląda po niemiecku i jaki ma rodzajnik. Oto wynik z linga:
 

 
Ling.pl jest właściwie silnikiem przeszukującym inne słowniki i wyrzuca znalezione w nich hasła. W tym przypadku słowa para znalazł w dwóch słownikach, co daje nam następujące opcje: Dampf, Paar, Dunst. Dodatkowo mamy w pierwszym haśle niewyjaśniony symbol v. Niestety, nie ma informacji, czym te słowa się różnią, jakie mają rodzajniki, liczbę mnogą - słowem, jeśli nie znacie niemieckiego to pozostaje Wam strzelanie na chybił-trafił. Dla mnie osobiście zaskakujące jest to, ze są osoby, które ryzyko strzelania ponoszą z pełną świadomością.

4. CO TO JEST KORPUS JĘZYKOWY I PO CO MI ON?

 Korpus językowy to baza rożnego rodzaju tekstów i nagrań w danym języku. Korpusy są niezastąpionym narzędziem w pracy językoznawców, tłumaczy, ale także osób uczących się języków obcych. Jest tak dlatego, że wpisując wybrane słowo do korpusu, wyszukiwarka pokaże nam wszystkie miejsca, w których słowo w korpusie się znajduje - można zobaczyć, a jakich kontekstach, w jakich zestawieniach z innymi słowami dany wyraz będzie brzmiał naturalnie. Wiem, że wyszukiwanie wyrazów w Google jest dość popularne pośród uczniów - nie jest to złe, ale może się okazać niebezpieczne - pamiętajmy, że w Internecie językami obcymi posługują się nie tylko ich rodzimi użytkownicy. Do korzystania z korpusu potrzebujemy jednak znajomości języka już na poziomie przynajmniej średnio zaawansowanym, żeby móc zrozumieć wyszukiwane zdania. Poniżej podaję linki do przykładowych korpusów:
http://nkjp.uni.lodz.pl/
http://korpus.pwn.pl/szukaj.php
http://www.natcorp.ox.ac.uk/

5. JAK MOŻNA W PRAKTYCE KORZYSTAĆ Z KWALIFIKATORÓW I PRZYKŁADÓW 
ZDAŃ?   

Skoro już omówiliśmy sobie hasła słownikowe, zobaczmy przykład ich użycia. Zadanie rozwiążę za pomocą słownika elektronicznego (łatwiej mi korzystać z prt sc niż robić zdjęcia). Załóżmy, że chcę przetłumaczyć zdanie W ogrodzie zakwitły bzy. Mam podstawową znajomość angielskiego, więc wiem, że ogród to garden. Potrzeba mi tylko słowa zakwitnąć i bzy. Zaglądam do słownika PWN OXFORD:


 Na początku widzę, że słownik wyrzucił mi wynik dla słowa bez, jednak dzięki dodatkowej informacji w nawiasach i dzięki przykładom użycia widzę, że nie o takie bez mi chodzi. Po lewej na liście haseł widzę inną wersję bez. Klikam w nią i otrzymuję:

 

Wiem już, że bez to lilac. Ja jednak chciałam napisać że zakwitły bzy, a nie jeden bez. W słowniku PWN-OXFORD nie widzę informacji o tym, czy bez jest policzalny. Otwieram więc słownik jednojęzyczny Longmana i wpisuję hasło lilac.
 

Dzięki kwalifikatorowi countable wiem już, że rzeczownik lilac jest policzalny, więc mogę utworzyć od niego liczbę mnogą. Dla pewności zaglądam jeszcze w przykładowe zdania:
 



W przykładzie widzę, że jest słowo lilacs, więc z czystym sumieniem zastosuję je w moim zdaniu. Teraz przechodzę dalej: słowo zakwitnąć. Otwieram znów słownik polsko-angielski PWN-OXFORD:


Widzę, że zakwitnąć to bloom lub blossom. Nie wiem, czy oba te słowa pasują do kolokacji ze słowem lilacs, więc zaglądam do korpusu:


Otrzymuję tylko jeden wynik wyszukiwania, ale wystarczy mi, ponieważ drugiego słowa wcale nie znalazłam.



Ostatni etap: konstrukcja zdania. Muszę użyć czasownika w czasie Present Perfect a nie wiem, czy bloom jest regularne, więc zaglądam znów do Longmana:



Widzę teraz, jak należy użyć tego czasownika w Perfekcie. Nawiasem mówiąc, mając dobry słownik, jak widać nawet osoby będące na bakier z konstrukcją czasów powinny sobie poradzić.
W wyniku swoich poszukiwać wyprodukowałam następujące zdanie:
Lilacs have bloomed in the garden.

Myślę, że na dziś wystarczy tyle - blogonotka zrobiła się i tak bardzo długa. Do tematu słowników na pewno wrócę, rozważam omówienie rożnego rodzaju słowników i ich przydatności do nauki, porad dotyczacych zakupu słownika i korzystania z internetu w kontekście szukania słownictwa. Jeśli macie konkretne pytania lub chcielibyście przeczytać na blogu odpowiedź na Wasze pytanie, napiszcie w komentarzu lub skontaktujcie się ze mną mailowo: dagmara.swiatek@namiare.edu.pl

Pozdrawiam i życzę samych owocnych poszukiwań słownikowych!